Kocie Psoty

Po zakończeniu degustacji najsmaczniejszego miodu w całej Szeptusiolandii Sówka Mądrusia
zabrała dzieci na wizytę do Kotka Psotka.
 
Tymczasem on biegał po podwórku, goniąc za motylami. Był w
ciągłym ruchu, tu skoczył, tam zrobił susa, a później wskoczył na ogrodzenie, obserwując całą okolicę,
łapiąc oddech i spoglądając na odlatujące motylki.
Gdy tylko zauważył grupę dzieci i Sówkę, ucieszył się, podbiegł w trzy migi do swojego płotka i
otworzył bramkę tak, by nadchodząca grupka mogła wejść na posesję.
 
- Dzień dobry, Kotku Psotku, jak się masz? – przywitała się ze swoim przyjacielem i zapytała, co u
niego słychać.
 
- Cześć, Sówko! – przywitał się z uśmiechem. – Widzę, że przyprowadziłaś dzieci – zwrócił uwagę
na sporą liczbę gości.
 
- Ach, tak. Dzisiaj mają pierwszy dzień zajęć i koniecznie chciałam im pokazać całą okolicę oraz
zapoznać ich z naszą paczką – odparła z entuzjazmem.
 
- Cudowny pomysł! Chodźcie, zapraszam do środka! – rzekł, wprowadzając dzieci do środka
swojego domku.
Wewnątrz kolorowego domku pachniało smacznym obiadem, który szykowała właśnie Mama
Kotka Psotka, a Tata Kotka Psotka naprawiał krzesełko. Każde z nich miało szare futerko i eleganckie
ubranko. Gdy tylko Kotek Psotek wprowadził podopiecznych Sówki Mądrusi, od razu domownicy
przerwali swoje zajęcia i przywitali się z gośćmi.
 
- Ojej, któż to nas odwiedził? – zapytała z zaciekawieniem Mama Kotka Psotka.
 
- Dzień dobry, moi mili – dodał Tata Kotka Psotka.
 
- Witajcie, witajcie – przywitała się Sówka Mądrusia, po czym dodała: – Przyprowadziłam ze sobą
moją gromadkę maluchów, dzisiaj zwiedziliśmy tyle ciekawych miejsc, że chętnie odpoczniemy.
 
Na tę nowinę Mama Kotka Psotka od razu zaproponowała swoim gościom słynny soczek
malinowy i ciasteczka. Trzeba było zobaczyć minę Kotka Psotka, gdy jego Mama wyciągnęła ciasteczka i
soczek. Od razu oczka mu się zaświeciły, a łapki same porwały się do złapania jednego ciastka.
 
- Poczekaj, nicponiu – przerwała mu Mama Kotka. - Najpierw poczęstujemy naszych gości.
 
Kotek Psotek przystał na tę propozycję i powstrzymał się od zjedzenia dużej części łakoci.
Goście delektowali się przepysznym sokiem malinowym, zrobionym przez Mamę Kotka Psotka. A
on Sam dał się głaskać i przytulać dzieciom, bo - jak przystało na prawdziwego kota - uwielbiał głaskanie i
mruczał przy tym bardzo donośnie, sprawiając ogromną radość dzieciom.
Ale ta chwila nie mogła trwać wiecznie, ponieważ przez otwarte okno wleciał motylek i Kotek
Psotek natychmiast zerwał się do pościgu. Wyrwał się z ramion jednej dziewczynki, poleciał wprost na
stół i... hyc! Próbował złapać swoją łapką nieproszonego gościa. Motylek był bardzo szybki i udało mu się
odlecieć przez okienko w drzwiach wejściowych. Nie czekając ani chwili dłużej, Kotek Psotek wskoczył na stół i pomknął za motylem, zwalając przy tym dzbanek z sokiem, przewracając go i rozlewając cały napój
na podłogę.
 
- O, nie, znowu ten nicpoń zrzucił coś ze stołu! – powiedział Tata Kotka Psotka do Mamy Kotka.
 
- Cały on... - odpowiedziała, zasłaniając łapką pyszczek i próbując powtrzymać się od śmiechu.
 
Sówka Mądrusia również zaczęła chichotać, a wraz z nią dzieci. Koniec końców nie bez powodu
nazywa się go Kotkiem Psotkiem.
Tata Kotka pomógł Mamie wytrzeć plamę po soczku. Sówka Mądrusia również chciała pomóc, ale
rodzice Kotka powiedzieli jej, aby się nie przejmowała i poszła pobawić się z Kotkiem na polanie. Dzieci,
nie mogąc się doczekać zabawy z Kotkiem, również wybiegły na zewnątrz.
 
- Ach, te łobuzy – pomyślała w duchu Sówka. – Wystarczy chwila z Kotkiem Psotkiem i wygłupów
nie ma końca.


Wróc do bajek