Ślimakowe spory
Sówka Mądrusia wraz ze swoimi maluchami wyruszyła do Plantpurowego Lasu.
Był on takciekawy, jak i popularny wśród mieszkańców Szeptusiolandii. Dużo zwierzaków odwiedzało go, żeby
sobie zjeść jeżyny, jagody albo po prostu pospacerować wśród świerków i innych drzew. Każdy przecież
słyszał o Jagodowej Dolinie i oczywiście o najstarszym drzewie, gdzie zamieszkiwała sama Sówka
Mądrusia. Był to wielki, stary dąb, który miał mnóstwo gałęzi, rozpostartych na kilkanaście metrów. W
okolicy działał gang wiewiórek, które gdy tylko mogły, ganiały po całym drzewie, robiąc susy i psoty,
zbierając przy tym całe garście orzechów. Grupa dzieci wraz z Sówką weszła do Plantpurowego Lasu,
opuszczając Szeptusiowe Miasteczko. Szli bardzo ładną ścieżką wśród drzew, dookoła było mnóstwo
szyszek i liści paproci. Jedno z dzieci zauważyło, jak kilka biedronek relaksuje się na jednym z liści paproci.
Siedziały sobie i spijały kropelki rosy.
Nieopodal drogi rosło dużo podgrzybków. Akurat był to sezon na
grzyby, więc przyjemny zapach niósł się na wiele metrów. Przy jednym z maślaków siedział sobie ślimak,
który z innym ślimakiem wszedł w bardzo intensywną dyskusję o tym, że ten drugi nie miał skorupki.
Dzieci zatrzymały się zaintrygowane tą wymianą zdań i przysłuchiwały się kłótni.
- Ależ Pani Ślimakowa wybaczy, ale to mój maślak, a nie Pani, bardzo proszę nie kręcić się tutaj i
nie zaburzać mojego spokoju.
Pani Ślimakowa była mocno zniesmaczona niegrzecznym zachowaniem Pana Ślimaka, ponieważ
ten przejął na wyłączność bardzo ładnego maślaka, gdzie spokojnie zmieściłyby się jeszcze trzy inne
ślimaki.
- Proszę Pana – odparła pełna spokoju - niebawem może znowu przyjść deszcz, a ja chciałabym
również się schować. A Pan sobie przywłaszczył maślaka na wyłączność! – dodała, nerwowo podnosząc
głos.
Sówka Mądrusia zauważyła, że jej wycieczka zatrzymała się przy drodze i zaintrygowana również
podeszła, zastanawiając się, co takiego przyciągnęło uwagę dzieci. A tutaj, ku jej zaskoczeniu, zauważyła
Ślimaka Gracjana i Panią Ślimakową Matyldę. „Tych dwoje zawsze się o coś sprzecza”, pomyślała. Nie
czekając ani chwili, wtrąciła się do rozmowy.
- Huhu, czy mogą Państwo przestać tak głośno się kłócić? Przecież jesteśmy w lesie! – zwróciła
uwagę mieszkańcom lasu.
- Panie Gracjanie, o co znowu się rozchodzi? – poprosiła Ślimaka ze skorupką o wyjaśnienie
sytuacji.
- Dzień dobry, Pani Sówko Mądrusiu, sprawa ma się następująco. Pani Matylda chce się wprosić
na mojego maślaka, z którego to zrobiłem sobie tymczasową rezydencję – odparł, unosząc czułki do góry
w geście wyższości.
Pani Ślimakowa przewracała czółkami na lewo i prawo, nie mogąc wyjść z oburzenia, jak bardzo
uparty jest Ślimak Gracjan.
- Panie Gracjanie, przecież ma Pan domek na plecach! A mógłby Pan odpuścić Pani Ślimakowej,
skoro ta nie ma swojego domku na plecach. Nie wstyd Panu?
Na tę rewelację ślimak nie był gotowy, zrobiło mu się wstyd i cały się zarumienił na
pomarańczowo, ześlizgnął się i dodał:
– Pani wybaczy, Sówka ma rację, przepraszam najmocniej.
- Ależ dziękuję i wybaczam, możemy razem posiedzieć – odpowiedziała z dużą dozą sympatii.
Sówka uradowana, że rozwiązała kolejny konflikt, zwróciła się do dzieci:
- Moi drodzy, pamiętajcie, żeby zawsze umieć ustąpić drugiej osobie w potrzebie. Ruszajmy
dalej!